paź 27 2009

wychodne w sobote, poczatek choroby w niedziele...


Komentarze: 2
W sobote lekko z ociaganiem, z niechecia wrecz, wrodzonym lenistwem wyszlam wieczorem z domu. Ze szwagrem i jego narzeczona.

Po raz pierwszy od niepamietnych, bezdzietnych czasow.

Nie chcialo mi sie i gdyby nie to, ze sie wyklocilam ze Slubnym o to wyjscie, to pewnie zostalabym w domu.

I nawet fajnie bylo. Doszla kuzynka Slubnego ze swym chlopem. I 2 Anity. A i jeszcze Agata byla.

Po takim czasie abstynencji w wyjsciach i piciu bylo calkiem niezle. Dzika nie bylam, a moj likierek chyba mnie oswoil z alkoholem. Drink za drinkiem, na rowni z przyszla szwagierka, ktorej jeszcze nigdy nie dorownalam. Albo ona sie zepsula, albo moja glowa uodpornila.

Na koniec wyladowalismy na dyskotece, zawyzajac srednia wieku:)

Ale z tamtad to juz mam tylko flesze. W koncu drinki daly sie we znaki:)

Wrocilam do domu o 2.10 starego czasu. Slubny czekal. Wykapalam sie i poszlam spac. O 4.00 musialam isc udobruchac Miszelina, bo Slubnego metody zawodzily. Po czym Miszelin wstal o 6.30 starego czasu. Obrobilam go, co zajelo mi godzine i poszlam spac, zostawiajac malego w rekach nieprzytomnego Slubnego.

Cala niedziele "trzezwialam". Taka jakas niewyrazna chodzilam. I pilam niezliczone litry wody, herbaty i kawy.


A wieczorem Miszelin jakis taki nieswoj byl.

W poniedzialek juz zaliczylam lekarza. Katar, lekki kaszel i temperatura.

Z tego powodu, ze maly mial kontakt z ospa, moglyby to byc przed ospowe objawy. Albo od zebow.

Chwilowo go nie wysypalo. Katar znika. Temp brak. Tylko maruda straszna. I nie je. Tylko mleko. Syropu tez nie przyjmuje. Od razu wymiotuje. Ale sie nie martwie. Nawet juz nie probuje dawac, bo Miszelin lepszy. Czekamy czy ospa jednak sie nie pojawi. Jeszcze ma kilka dni czasu na wyklucie.

A jutro jade na rezonans do Miasta. Pol roku odczekalam i sie doczekalam. Wczesniejsze dolegliwosci mniej sie uaktywniaja, ale czasem jednak sa. Sie zobaczy co wyjdzie. I tak tydzien na wyniki sie czeka.

No i udalo mi sie sciac do konca wlosy Terroristowi. Nawet jakos zle nie zniosl tego. Sa niedociagniecia, ale wyglada o niebo lepiej.

Na nocnik niestety nie chce robic. Usiasc usiadzie, a po jakims czasie mowi, ze nie da rady nic wydusic. Wstaje i po jakims czasie juz ma w spodniach. Wczoraj skrobalam z niego kupsko... z rajstopek tez. Do tego Miszelin obsrywa mi sie po sama szyje. Nie ma co, dzieci mi rozrywke zapewniaja. A ze smierdzaca... nikt nie mowil, ze bedzie kolorowo:)

A i tak tego czasu z dziecmi nie zamienilabym na nic innego. Nawet na te moje Stany... A czasem nerwy nie wytrzymuja. Jeden usmiech i masz sile na nastepny tydzien:)
ciernista : :
28 października 2009, 14:00
Jestem zdania, że każdej kobiecie, a już przede wszystkim matce i żonie, należy się wyjście na imprezę raz na jakiś czas. Dla zdrowia psychicznego :)

Majka
28 października 2009, 11:04
kurde faktycznie masz rozrywek ze hoho
mam nadzieję ze jednak przekonasz go do nocnika - ooo ale by było fajnie i ile łatwiej :)
Urde pisz jak beda wyniki co z tym rezonansem i powodzenia

Dodaj komentarz